Dawno, dawno temu żył sobie młodzieniec, którego umiejętności łucznicze przekraczały wszelkie wyobrażenia. Nazywał się Hou Yi.
Było to w zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze istniało dziesięć słońc - a nie tylko jedno, jak teraz. Każdego dnia na niebie pojawiało się jedno z nich.
Jednak pewnego dnia pojawiły się w komplecie - wszystkie dziesięć! Ludzie byli przerażeni - zrobiło się tak gorąco, że rośliny usychały w mgnieniu oka, a rzeki i jeziora zaczynały wyparowywać.
Koniecznie trzeba było coś z tym zrobić, bo rychło mogło zabraknąć jedzenia i wody.
Hou Yi wspiął się więc na szczyt góry Kunlun (skąd jest już bardzo blisko do nieba), wydobył łuk i... zestrzelił dziewięć słońc! Na niebie pozostało tylko jedno - to, które znamy my, wpółcześni.
(Żródło obrazka: http://www.lcqsnw.com/photo_view.asp?id=145)
Królowa Matka Zachodu (jedna z najważniejszych postaci wśród chińskich bogów), w podzięce za uratowanie ludzkości, podarowała mu wówczas eliksir nieśmiertelności. Ostrzegła jednak: "Zanim zażyjesz eliksir, musisz pościć i modlić się przez cały rok".
Hou Yi wrócił szczęśliwie do domu, do swej ukochanej żony Chang'e. Po zestrzeleniu dziewięciu słońc jego łucznicza sława rozprzestrzeniła się szeroko i mnóstwo adeptów łuku chciało się u niego uczyć tej sztuki.
Wszystko układało się znakomicie: niebezpieczeństwo śmiertelnej suszy zażegnane, szczęśliwa rodzina, wielu uczniów.
Do czasu jednak. Któregoś dnia...
gdy Hou Yi wybrał się na polowanie, jeden z jego uczniów - Peng Meng - dowiedziawszy się wcześniej o eliksirze nieśmiertelności, uznał że to dobry moment, by go zdobyć. Wszedł do domu mistrza i usiłował zmusić jego żonę do wydania mu eliksiru. Chang'e - widząc, ze sobie nie poradzi z przeciwnikiem - szybko połknęła eliksir.
W chwilę po tym Hou Yi wrócił z polowania - i co zobaczył? Jego żona unosiła się nad ziemią!! Tak zadziałał eliksir na nieprzygotowaną modlitwą i postem osobę. Chang'e stała sie tak lekka, że - niczym piórko przy najsłabszym nawet powiewie wiatru - zaczęła unosić się ku niebu i nie była w stanie wrócić. Hou Yi próbował ją złapać i przytrzymać przy ziemi, ale było już za późno! Rozpaczliwie wołał ukochaną żonę, a ona ulatywała coraz wyżej i wyżej, aż wreszcie wylądowała na księżycu. Działo się to 15 dnia 8 miesiąca księżycowego. Od tej pory w tę noc - a jest to noc pełni - księżyc zawsze świeci wyjątkowo jasno.
Hou Yi mógł jedynie przesyłać żonie jej ulubione przysmaki - ustawił więc w ogrodzie stół, a na nim ułożył owoce i inne smakołyki. Ludzie zaczęli go w tym wkrótce naśladować i niektórzy ponoć do dziś składają w tę noc podobną ofiarę.
Chang'e nie mieszka już jednak na księżycu sama. Od pewnego czasu mieszka tam również Nefrytowy Zając.
Oto jego historia. Zdarzyło się, że trzej mędrcy - przybrawszy postać nędzarzy - wędrowali sobie po świecie. Któregoś dnia napotkali lisa, małpę i zająca. Lis i małpa - współczując wędrowcom - podzieliły się z nimi swoim jadłem. Zając jednak nie miał nic - sam był bardzo biedny. Nie myśląc wiele, rzucił się więc w płomienie ogniska, by nakarmić nędzarzy własnym mięsem! Mędrcy byli tak poruszeni jego czynem, że w nagrodę wysłali go na księżyc, by zamieszkał tam w Księżycowym Pałacu.
Nefrytowy Zając i Chang'e polubili się już od pierwszego spotkania i do dziś są dobrymi przyjaciółmi.
Kiedy Chang'e opowiedziała mu swą historię, zając - przejęty jej tęsknotą - postanowił pomóc jej wrócić do męża na ziemię. Potrzebny jest w tym celu specjalny eliksir, toteż Nefrytowy Zając - od wielu już tysięcy lat! - zbiera i tłucze w moździerzu różne zioła i minerały. Pracuje nad tym niestrudzenie, choć jak do tej pory nie udało mu się wyprodukować eliksiru...
Powiecie może, że ten na księżycu to Pan Twardowski, a nie Nefrytowy Zając z moździerzem?
(Źródło obu obrazków Księżyca: http://muza-chan.net/japan/index.php/blog/customs-traditions-japan-tsukimi) |
Sam nie wiem... ;)
Zobacz również inne posty związane ze Świętem Środka Jesieni:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie tego posta i chętnie przeczytam Twój komentarz!