25/02/2010
No coś się w końcu tym moim psiakom należy – pomyslałem właśnie. Pisałem wcześniej o odbieraniu porodu, a potem jakoś temat się urwał, choć rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej: praktycznie całe dnie spędzam ostatnio pod znakiem psów (i kota). Wziąłem jednego ze szczeniaków, a drugi jest u mnie tymczasowo, oczekując powrotu swojej przyszłej właścicielki z ferii w Yunnanie. W sumie mam więc teraz dwa dwumiesięczne szczeniaki i młodą kotkę-znajdkę.Wcześniej, w komentarzach do Krótkiej notki o sylwestrze brikston poruszył temat okrucieństwa Chińczyków wobec zwierząt.
Teraz mam sporo własnych doświadczeń i mogę je opisać.
Otóż nie spotykam się z niczym podobnym. Zdaję sobie sprawę, że to, co widzę i z czym się spotykam, to tylko wycinek rzeczywistości, ale wszak całą rzeczywistość można rozłożyć na wycinki. No i najwyraźniej (niespodzianka) puzzle pt. ‘Chińczycy a zwierzęta’ składa się z bardzo zróżnicowanych wycinków.
To prawda, moje psiaki są MOJE, mają właściciela. Nikt nie ośmieli się znęcać nad CZYIMŚ psem, a w każdym razie byłoby to znacznie trudniejsze niż znęcanie się nad “niczyim”.
Spotykam się z dwoma rodzajami postaw:
1. taka “z nogami na ziemi”, jak u nas na wsiach – w stylu “pies ma budę i tam jego miejsce”; prezentują ją prości ludzie, np. moi fangdongowie. Nie mogą się np. nadziwić, że pozwalam czasem moim psiakom (i kotu) szaleć na łóżku (“łóżko jest przecież dla ludzi”, powiedziała mi pani fangdong z pobłażliwą dezaprobatą). Ale żadnych negatywnych odruchów w stosunku do “stadka” nie wykazują. Owszem, kiedyś ktoś próbował kopnąć (innego) psa, który za blisko do niego podszedł, choć nie było mowy o żadnym zagrożeniu ze strony psa. Ale tylko raz czegoś takiego doświadczyłem.
2. drugą postawę można streścić jako: “ach, jakie piękne!”… W czasie spacerów z psiakami tysiące razy słyszę “zhen ke’ai”, co jest dokładnym odpowiednikiem japońskiego “kawaii”. Wiele osób pyta, czy może je sobie sfotografować (albo fotografuje bez pytania), wiele osób mnie zagaduje – “a chłopcy czy dziewczynki? a w jakim wieku? a jakiej rasy? ach, jakie ke’ai!”. Czasem to aż męczące.
Podsumowałem na początku tego wpisu: na rzeczywistość składa się i biel, i czerń, i zieleń, i róż… NAWET NA CHIŃSKĄ RZECZYWISTOŚĆ (to sarkazm wobec dość ponurej jednostronności wizji Chin w Polsce, zawinionej – uważam – przez media, które do kogoś należą i czyjeś interesy reprezentują; uwaga ogólna, nie odnosząca się do zwierząt).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie tego posta i chętnie przeczytam Twój komentarz!