14/02/2010
Dziś pierwszy dzień tradycyjnego chińskiego nowego roku księżycowego – Roku Tygrysa. Wczorajszy dzień można więc chyba nazwać “chińskim sylwestrem”?? Chociaż jednak bardziej mi się kojarzył z naszą wigilią Bożego Narodzenia Wstałem późno, tuż przed południem, gdyż poprzednią noc ubarwiały mi harce, swawole, piski i poszczekiwania moich uroczych szczeniaków. Poszedłem coś zjeść i okazało się, że nie jest to takie proste – większość knajpek we wiosce była nieczynna (dzięki temu odkryłem miejsce z fajnym mifenem – cieniutkim makaronem ryżowym, heheh). Ich właściciele też ludzie i też Chińczycy, więc robili w tym czasie generalne porządki w swoich domach – jak to przed świętami
Kuplety te (chunlian, 春联) to rodzaj wypisanych na 3 czerwonych paskach papieru życzeń; w ostatni dzień starego roku nakleja się je po obu stronach i nad drzwiami (lub bramą) domu.
Pojechałem na korepetycje.
A potem jakoś znienacka nastał wieczór i trzeba się było szykować na “kolację wigilijną”. Zostaliśmy zaproszeni do domu Guo Jie – naszego nauczyciela taijiquan.
Około 18-ej jechałem przez opustoszałe ulice, ze sklepami pozamykanymi na siedem spustów… Dziwny widok. Zauważyłem też kilkanaście osób palących przy domach “pieniądze duchów” (patrz post o święcie zmarłych).
W ostatni dzień roku rodzina zbiera się obowiązkowo w domu i je wspólną kolację, po czym spędza czas razem, często nie śpiąc aż do rana. Około 3.00 w nocy – jeśli wyznaje buddyzm – idzie do świątyni na modlitwę. Na północy Chin w ten “wigilijny” wieczór tradycyjnie lepi się i je pierożki jiaozi, na południu – słodkie ciastka.
Nasz gospodarz pochodzi z północy, ale mieszka w Xiamenie od dobrych paru lat. Może w związku z tym kolacja nie była szczególnie tradycyjna – ani pierożków, ani słodkości.. Mieliśmy za to huoguo (火锅), czyli hot pot (rzecz znana w chińskiej kuchni od ponad tysiąca lat! i do dziś bardzo popularna). Zabawa polega na tym, że przygotowuje się wcześniej składniki “ognistego kociołka” – pokrojone w cienkie paski mięso, grzyby, owoce morza, warzywa – po czym stawia się na stole, przy którym będzie się jadło, kuchenkę (współcześnie elektryczną, albo gazową) wraz z owym kociołkiem, do kociołka wlewa się wodę (można dodać przypraw oczywiście), zagotowuje i… ZACZYNAMY!
Guo Jie wręczył tym spośród nas, którzy są jego studentami, czerwone koperty w pieniążkiem w środku. Dostał je od swego nauczyciela, z przykazaniem, by nam je przekazać. Tradycyjnie takie koperty są prezentem dawanym dzieciom oraz osobom starszym. W szkołach kung fu też praktykuje się ten zwyczaj – właśnie w takiej formie, jak to zrobił Guo Jie: nauczyciel wręcza koperty swoim uczniom. Koperty mają ładne złocone wytłoczenia z życzeniami – np. na mojej jest napis “如意吉祥”, co z grubsza można przetłumaczyć jako “niech ci szczęście sprzyja”.
Zupełnie niechińskim elementem menu były dwa dania przygotowane wcześniej przez Katię z Rosji (sałatka z tuńczyka, gotowanych jajek i ryżu oraz klopsiki).
No i mnóstwo owoców.
Kolejnym jakże świątecznym elementem wieczerzy sylwestrowej był wielogodzinny program artystyczny w telewizji (skąd my to znamy) oraz gry na play station (beznadziejnie dostawałem w kość dopóki nie stworzyłem sobie postaci japońskiego samuraja – potem to już moją kataną rozwalałem wszystkich Nightmare’ów!
Skład narodowościowy “wigilii”: 5 Chińczyków, 1 Rosjanka, 1 Ukrainka, 1 Polak
Gdyśmy się nasycili jadłem, Guo Jie zarządził zmianę dekoracji – posprzątaliśmy ze stołu i na miejsce hot potu wjechał południowochiński zestaw do parzenia herbaty. Nie było wśród nas ani jednego Chińczyka z południa (nację środka reprezentowali przedstawiciele prowincji Henan, Anhui i Mongolii Wewnętrznej), a jednak piliśmy herbatę na modłę xiameńską – tak jak lubię! Do tego znów owoce.
Najbardziej zaskakujący dla naszej “białej” części “rodziny” był sam moment północy. Parę minut przed Katia zaczęła nalewać do kubeczków wódkę – TOAST, nie? Napięliśmy uwagę w oczekiwaniu na telewizyjne odliczanie do tego WIEKOPOMNEGO MOMENTU… Poprawiliśmy krawaty, by godnie się zaprezentować przed Prezydentem, który za chwilę niechybnie wygłosi ze szklanego ekranu orędzie noworoczne…
Północ jednakowoż w tv NIE WYBIŁA, program taneczny trwał sobie niezakłócenie dalej, chłopaki, którzy akurat grali na play station wrócili przed ołtarz główny niechętnie i tylko dlatego, że dziewczęta nalegały, a ci, którzy byli przed ołtarzem wraz z nami, nie wykazywali oznak podekscytowania TĄ JEDYNĄ W SWOIM RODZAJU CHWILĄ BIM-BOM-BIM-BOM (ale jakie bim-bom, nie było przecież żadnego bim-bom!). Chińska część “rodziny” była też zupełnie nieprzygotowana psychicznie na jakiekolwiek toasty – a Guo Jie wręcz myślał, że mamy ów toast spełnić herbatą – no ale do toastu jednak doszło, choć ewidentnie dla uhonorowania tradycji europejskiej…
Wracając do tv, parę minut po północy, po spokojnym zakończeniu się pląsów zespołu artystycznego, prezenterka powiedziała, że oto mamy już nowy rok i złożyła życzenia. Prezydent się nie pojawił (gwoli ścisłości muszę dodać, że pokazywano go wcześniej, grubo przed północą i to parę razy, jak wizytuje jakąś lokalną społeczność, wygłasza i spotyka się z owacjami zgromadzonego tłumu).
Po spełnieniu wymuszonego toastu wszyscy wrócili do swoich zajęć.
Około drugiej w nocy impra się zakończyła, a ja wróciłem do stęsknionych szczeniaków.
Acha, zapomniałem dodać – niestety nie było fajerwerków. Ze względów bezpieczeństwa są w Xiamenie zakazane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie tego posta i chętnie przeczytam Twój komentarz!