Pójdę pod prąd obiegowym opiniom nt. dostępu w Chinach do takich mediów jak Facebook czy Twitter.
Nie zamierzam oczywiście negować politycznego elementu gry. Wydaje mi się jednak, że przynajmniej równie ważny - o ile nie ważniejszy? - jest tu element ekonomiczny.
Jak wiadomo internet w Chinach jest cenzurowany. Oznacza to m.in.:
- blokadę stron pornograficznych,
- blokadę najpopularniejszych na świecie mediów społecznościowych, niektórych platform blogowych itp. - słowem: platform wymiany informacji między internautami (Facebook, Twitter, Youtube, Blogger, Wordpress, Technorati, Dailymotion, Picasa),
- blokadę "politycznie drażliwych" słów kluczowych w wyszukiwarkach.
O ile można z łatwością zrozumieć powody blokowania treści politycznie niepoprawnych, o tyle domniemania nt. politycznych przyczyn ograniczania dostępu do takiego na przykład "fejsa" - służącego użytkownikom głównie do dzielenia się ze znajomymi jakże istotnymi infomacjami nt. odbytych przez siebie imprez - nigdy do mnie specjalnie nie przemawiały.
Owszem, na "fejsie" można napisać nie tylko, co kto dziś wypił i co planuje ugotować na obiad, można tam napisać praktycznie wszystko. Odcięcie wszelkiej maści zaplutych karłów reakcji od takiego hyde parku miałoby więc niby sens...
ALE... Chińczycy wcale nie są odcięci do hyde parków! Mają własne media społecznościowe (owszem, z politycznego punktu widzenia znacznie praktyczniej jest otworzyć hyde park pod własną jurysdykcją niż ryzykować czyjeś dzikie swawole pod obcą).
Oto najpopularniejsze chińskie media społecznościowe:
- Sina Weibo - rozbudowany odpowiednik Twittera (2 razy tyle użytkowników, co Twitter; jest tu 22% chińskich internautów),
- Renren - odpowiednik Facebook'a (147 milionów użytkowników),
- Pengyou - kolejny serwis społecznościowy (na bazie QQ - tj. chińskiego Gadu-gadu, programu używanego przez niemal każdego, i to zarówno do komunikowania się z przyjaciółmi i rodziną, jak i z partnerami biznesowymi, klientami itd.),
- Douban (otwarte forum popularne zwłaszcza wśród intelektualistów, 60 mln użytkowników),
- rosnąca w siłę Wechat (platforma dla telefonii komórkowej; aż 69% internautów w Chinach surfuje po sieci za pomocą telefonu).
Media społecznościowe w Chinach są bardzo, ale to bardzo popularne. Używa ich zdecydowana większość internautów.
A to oznacza przede wszystkim ogromny... RYNEK. I dlatego podejrzewam, że główną przyczyną blokowania zagranicznych platform nie jest wcale polityka - to czysty PROTEKCJONIZM GOSPODARCZY. Bo - jak myślicie - czyja gospodarka na tym korzysta?A dlaczego miałyby korzystać zagraniczne, kiedy może własna - chińska?