13/10/2010
Od jakichś dwóch miesięcy moi sąsiedzi budują się na potęgę – a to całkiem nowy dwupiętrowy dom obok tego, w którym sami mieszkają, a to chociaż jedno ekstra pięterko na już istniejącym budynku, a to chociaż ceglany mur dookoła paru głąbków hodowanej przez siebie kapusty. Moi fangdongowie w miesiąc dokleili 3 pokoiki do mojego dachu… Słabizna, wiele osób stawia całkiem nowe gmachy na swoich posesjach. Zastanawiałem się, ki pieron. Nie żeby budowanie było w Chinach czymś niecodziennym, wręcz przeciwnie. Dużo się tu buduje. Ale dlaczego w mojej “wsi” wszystkich tak NAGLE wzięło na to budowanie???Wiedziałem wcześniej, że moja “wieś” (a w zasadzie, jak się później dopytałem, jej część) zostanie za parę lat zburzona, a na jej miejscu powstanie nowoczesne blokowisko. Przez chwilę myślałem, że może tak nagle pojawiło się ogromne zapotrzebowanie na pokoje do wynajęcia (moja “wieś” specjalizuje się w takowych)… Ale zaraz przyszła mi do głowy inna możliwa przyczyna tego gwałtownego boomu budowlanego w Zengcuoan.
ODSZKODOWANIA!
No ba! Jasne jak słońce. Zacząłem pytać sąsiadów i okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Wiadomo, za jeden dom dostanie się mniejsze odszkodowanie, niż za dwa, a za jednopiętrowy kurnik – mniejsze niż za kurnik dwupiętrowy. Zagadka wyjaśniona.
Około miesiąca temu, wchodząc do “wsi” zauważyłem trochę spięty kordon(ek) policji i wyluzowaną grupkę żolnierzy w strojach roboczych (podkoszulki i spodnie moro plus klasyczne chińskie zielone trampki). Niecodzienny widok. Policja i wojsko w takiej ilości? Razem? Ewidentnie na coś czekających? Zamiast jednego-dwóch posterunkowych przechadzających się z rzadka po wsi i parunastu umęczonych chłopaków w moro uprawiających biegi (w poblizu jest jednostka i żołnierze czasem w ramach zaprawy biegają po wsi)?
Zagadka trochę się rozwiązała, gdy po jakiejś pół godzinie w pobliżu mego domu rozległy się łomoty kilofów. Na ulicy pod posesją sąsiadów przechadzali się policjanci, a żołnierze właśnie rozwalali kilofami świeżo zrobiony sufit trzeciego piętra domu (dom był wcześniej dwupiętrowy). Rozwalili sam sufit, ściany zostawili. Wszystko odbyło się spokojnie, nikt się o nic nie awanturował.
Hm, czyżby sąsiedzi nieudolnie zrobili ten sufit i poprosili zaprzyjaźnionych żołnierzy o jego zburzenie (w kupie siła), by zaraz zrobić nowy? No nie, niezupełnie. Żaden nowy sufit się nie pojawił do dziś i owo niedorobione trzecie piętro, z jakimiś ośmioma pokojami (pod wynajem) stoi i sobie straszy.
Po rozmowie z którąś z sąsiadek moje przeczucie się potwierdziło: chodziło o samowolę budowlaną.
Zastanawiam się tylko, jaki procent dobudowywanych tu pięter/domów NIE JEST samowolą? Nie mam żadnych danych. Akcja władz dotknęła tylko jednej rodziny. Choć na zdrowy rozum władzom raczej nie powinno zależeć na wypłacaniu wyższych odszkodowań, więc procent samowolek powinien wynosić circa 100… Ale to tylko takie moje gdybanie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie tego posta i chętnie przeczytam Twój komentarz!