19/03/2010
No dobrze, to dziś ten nieszczęsny ruch drogowy.Statystyki (podobno) mówią, że w Chinach jest duża wypadkowość, większa niż w krajach zachodnich. Pewnie tak jest.
Jeżdżenie po pijanemu wydaje mi się tu jednak wcale nie częstsze, a raczej rzadsze niż u nas, co może wynikać (?) ze słabych głów Chińczyków – po alkoholu dużo szybciej zasypiają, no i potrzebują dużo mniejszych dawek, by się “zrobić”, co wynika z uwarunkowań genetycznych.
Na marginesie – Chińczycy piją dla towarzystwa, dla zabawy ze znajomymi, a nie ŻEBY SIĘ URŻNĄĆ (co w ogóle wydaje mi się polską specyfiką). Mniej pijani koledzy zwykle pomagają temu bardziej pijanemu dojść (dojechać taksówką) bezpiecznie do domu.
Tak przynajmniej wskazuje moje skromne doświadczenie.
Chińska wypadkowość to prawdopodobnie głównie skutek dużego zagęszczenia ludzi (i pojazdów wszelakich), a dopiero w połączeniu z tym – taktyki jazdy.
Taktyka ta – podobnie jak taktyka poruszania się pieszego – polega na obraniu celu i konsekwentnym zmierzaniu do niego. Jeśli trzeba zawrócić czy wyminąć na linii ciągłej, dwóch, czy pięciu liniach ciąglych, to zawracamy czy wymijamy. Jeśli pieszy – mając zielone światło – wchodzi nam na pasach przed maskę, to go wymijamy, najlepiej od frontu. Z ruchem pieszym podobnie – jeśli widzimy, że ktoś coś załatwia przy okienku, do którego zmierzamy, to nie ustawiamy się bez sensu za nim, tylko stajemy po jego lewej lub prawej stronie, a jeśli jego dystans od okienka wynosi więcej niż 10 cm, to stajemy przed nim (na marginesie urzędnicy i sklepikarze naprawdę sprawnie sobie z czymś takim radzą, obsługując naraz po kilka osób; muszą mieć faktycznie bardzo podzielną uwagę, i mówię to bez żadnego przekąsu).
Po prostu trzeba się przyzwyczaić i wtedy da się funkcjonować. Choć na początku nie jest łatwo, a jeśli ktoś za długo mieszkał w Wielkiej Brytanii (na ten przykład), to kontrast może okazać się wręcz szokujący.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie tego posta i chętnie przeczytam Twój komentarz!