Ostatnio na http://rokwchinach.info:

niedziela, 31 stycznia 2010

Halloween

To było dziwne doświadczenie. Poproszono mnie – jako nauczyciela angielskiego – o wzięcie udziału w przedszkolnym Halloween. Od jakiegoś czasu i w Polsce obchodzi się to anglosaskie święto, ja jednak jestem starej daty i do dyni oraz strachów na nie-lachów mam stosunek co najmniej obojętny. Chętnie poinkulturowałbym chińską młódź wigilijną kutią z makiem, przebrał się za św. Mikołaja czy bydlądko u żłobu, albo uwił i rzucił na falującą wodę parę wianków, ale Halloween? Hm… nie moja to bajka. Jednak ucząc angielskiego, a nie polskiego, jestem tu niejako przedstawicielem i uosobieniem kultury anglosaskiej, tak więc wybrać mogłem jedynie pomiędzy „tak” a „nie”, nie zaś pomiędzy „polskie” a „anglosaskie”. No cóż, raz dyni śmierć, pomyślałem. Jako kulturoznawca (a raczej kulturopoznawca) i miłośnik Chin nie powinienem unikać tego, co ewidentnie jest przejawem nowych trendów w kulturze chińskiej – czyli Halloweenu. Zgodziłem się więc i naczytawszy się o Jack-o-Lantern, ruszyłem do boju. Nauczyłem podopiecznych odpowiedniego słownictwa i przyśpiewek, po czym wystąpiłem w roli terroryzowanego okrzykami „treat or trick!” (na szczęście do „smell my feet” nie doszło) rozdawcy cukierków. Dzieciaki – poprzebierane za czarownice, supermenów i tym podobne istoty – miały frajdę i buzie pełne… żucia :) . Odbył się również tradycyjny konkurs nadgryzania jabłka pływającego w misce z wodą i występy artystyczne dzieci i przedszkolanek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za przeczytanie tego posta i chętnie przeczytam Twój komentarz!