Jakie nieszczęścia mogą znienacka spaść na kogoś, kto właśnie wyrusza w daleki świat? Wczorajszego wieczora galopowały mi przed oczami wyobraźni kolejne punkty listy nieszczęść i kłód upadających w ostatniej chwili pod nogi. A więc może się zdarzyć, że:
1.taksówka, która ma cię zabrać na przystanek busu do Warszawy, nie przyjedzie, bo korporacja taksówkarska właśnie tej nocy splajtowała, albo w ogóle nie istnieje, a ktoś po prostu robi głupie kawały, odbierając w jej imieniu telefony i rzekomo wysyłając taksi na zamówioną godzinę,
2.busik, którym masz w środku nocy ruszyć do Warszawy, nie przyjedzie, by cię zabrać, bo będzie miał po drodze wypadek,
3.rezerwacja biletów lotniczych okaże się fałszywa – nic dziwnego, skoro robiłeś ją przez nieznaną sobie firmę rezerwacji online,
4.dolary, które mają zapewnić ci ryż powszedni przez pierwszy miesiąc życia na obczyźnie, okażą się jak wyżej, bo o ile kołnierzy Mao Zedonga na chińskich banknotach namacałeś się do syta, o tyle kołnierze Lincolna są ci raczej (wstyd przyznać?) obce.
Możliwe, że punktów na liście było więcej, ale mój umysł – produkujący je w nocnym amoku wymuszonej przygotowaniami do podróży bezsenności – nie zachował ich dla potomności. I całe szczęście.
Taksówka przyjechała. Busik też (ha! ale spóźnił się całe 10 minut!). Rezerwacja – przynajmniej do Budapesztu (pierwsza przesiadka) – okazała się dla czekinującej mnie pani jak najbardziej strawna. Zgryz dolarowy potrwa zapewne aż do Xiamenu, no chyba że mi się wcześniej znudzi.
Nigdy nie widziałem Budapesztu. I nie zobaczę. Przynajmniej nie dzisiaj. Trzy godziny pomiędzy lotami to jednak za mało na wyściubienie nosa poza lotnisko.
Za chwilę będą nas wpuszczać na pokład samolotu. Pogoda dopisuje. Bon voyage!
PS. Elisa twierdzi, że podkradłem jej pomysł z tym pisaniem dziennika z Chin – nie wierzcie w to! Zdecydowanie dementuję i zaprzeczam. To ja byłem pierwszy!
-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie tego posta i chętnie przeczytam Twój komentarz!